- Bardzo chciałbym, aby był to Gryffindor i jestem pewny, że właśnie tam się znajdę. A Ty ? Jak myślisz, gdzie zostaniesz przydzielona ? - zapytał Albus.
- Pewnie będzie to Gryffindor albo Ravenclow. Oba są świetne, więc wcale się nie denerwuję.
Do przedziału właśnie wpadł James z jakąś dziewczyną, która miała na sobie szatę Hogwartu z godłem Hufflepuffu.
- Cześć Rose, cześć Al. To jest Alice, moja przyjaciółka, również z drugiego roku. Możemy z wami usiąść ? - zapytał James.
- Jasne, będzie zabawnie - powiedziała z uśmiechem Rose.
Podróż mijała bardzo szybko. Słońce zachodziło coraz niżej i powoli nastawała noc. Powietrze w Ekspresie do Hogwartu było zimne, więc atmosfera mimo żartów Jamesa nie była zbyt przyjemna. Gdy przejeżdżała pani z wózkiem ze słodyczami Albus i Rose zauważyli, że przed ich przedziałem kręcił się Scorpius - syn Draco Malfoya.
- James... - powiedział Al.
- No co ? - zapytał James.
- Zobacz kto tam stoi, tam blisko naszych drzwi.
James wstał i podszedł do drzwi, a gdy zauważył Scorpiusa postanowił do niego podejść. Wszyscy z ciekawością patrzyli na to, jak rozmawiają. Po chwili oboje weszli do przedziału.
- Cześć, jestem Scorpius - powiedział chłopiec.
- Hej - odpowiedzieli wszyscy chórem.
Widać było, że chłopiec jest nieco zawstydzony, więc Albus zaczął:
- Pewnie chciałbyś trafić do Slytherinu, co ?
- Wcale nie.
Wszyscy byli zaskoczeni jego odpowiedzią, ale Albus kontynuował:
- Więc jak ? Gdzie chciałbyś trafić ?
- Nie wiem, ale nie do Slytherinu. Jednak boję się, że mogę tam trafić, bo cała moja rodzina tam była - powiedział zmartwionym głosem.
- Nie przejmuj się tym, jeśli nie chcesz, to wcale nie musisz się tam znaleźć, ale MUSISZ CHCIEĆ - powiedział Al.
- Nie rozumiem.
- Tiara przydziału słucha tego kto ją nosi, a to gdzie trafi dana osoba nie zależy tylko od tiary, ale również od czarodzieja - powiedział Albus.
Scorpius uśmiechnął się i po chwili wszyscy zaczęli ze sobą rozmawiać. Z tego co wiedzieli o ojcu młodego Malfoya za jego czasów w Hogwarcie to to, że był wrednym tchórzem. Scorpius wyglądał zupełnie tak samo jak ojciec, lecz miał inny charakter. Był miły i nieśmiały. W pociągu zrobiło się jeszcze zimniej.
- Czy wam też jest tak zimno ? - zapytała Alice.
- Tak - odpowiedzieli wszyscy.
- Nie wiem dlaczego, ale mam złe przeczucia - powiedział Albus.
- Ach przestań Al, to tylko stre.... - urwała Rose.
Nagle pociąg stanął i nastał mrok. Z sekundy na sekundę robiło się coraz zimniej. Nikt nie umiał wydusić z siebie ani słowa. Ktoś z zewnątrz tknął za klamkę i drzwi zaczęły bardzo powoli się otwierać. Do przedziału wdarł się dementor. Nawet James, który zawsze był odważny i pewny siebie siedział bez ruchu pogrążony w strachu jak wszyscy. Okna zamarzły, a powietrze było lodowate niczym arktyczne. Wszystko wydawało się szare i takie smutne, wszystko zdawało się tracić sens. Albus poczuł się tak, jakby nigdy nie miał być szczęśliwy i zaczął majaczyć. Alice zdawała się płakać, gdy nagle:
- Expecto Patronum !
Dementor zniknął i wszystko powoli znów nabierało koloru, cały smutek powoli znikał, ale nadal wszyscy byli przerażeni. Do przedziału wszedł profesor Neville Longbottom.
- Jak dzieciaki, wszystko w porządku ?
- Myślę że tak. Jak to coś się tu dostało ? - zapytał James.
- Jeszcze tego nie wiem, zaraz pójdę do konduktora pociągu i spróbuję wszystkiego się dowiedzieć. I to nie jest "to coś" tylko dementor. Czy ktoś z was źle się czuje ?
Nikt się nie zgłosił, więc profesor wyszedł i poszedł sprawdzać kolejne przedziały.
- Ostatnim razem, gdy dementor pojawił się w Ekspresie do Hogwartu uciekł ktoś z Azkabanu, pamiętasz opowieści ojca Al ?
- Tak...ale mam nadzieję, że to tylko przypadek.
- Tak, masz rację. To na pewno nic poważnego, zbieg okoliczności - powiedziała Rose.
- Czy wy też to czuliście ? Mieliście jakieś wizje ? - zapytał Scorpius.
- Ja widziałam śmierć mojej babci - powiedziała Alice, która wybuchnęła płaczem.
Rose podeszła do Alice i przytuliła ją, a chłopcy rozmawiali o dementorach. James chciał się o nich wszystkiego dowiedzieć. Reszta podróży minęła w ciszy. Po pewnym czasie pociąg się zatrzymał i wszyscy zaczęli wychodzić. Pierwszoroczni mieli zebrać się przy porcie na łodzie, gdzie czekał na nich Hagrid. Do łodzi wsiadały po cztery osoby. Albus usiadł ze Scorpiusem, Rose i jakąś nieznajomą dziewczynką z długimi blond włosami. Niebo było pełne gwiazd, które odbijające się w wodzie wyglądały niczym diamenty. Podróż przeminęła gładko. Gdy wszyscy już dopłynęli Hagrid sprawdził na oko czy wszyscy są i powiedział, żeby szli za nim. Lada chwila znaleźli się w sali wejściowej, gdzie czekał na nich zastępca dyrektora, którego Albus miał okazję wcześniej poznać, gdyż pracował kiedyś razem z jego ojcem w ministerstwie. Nazywał się Daniel Pitch.